środa, 6 lutego 2013

Delegowane działanie czy braterstwo walki, czyli dlaczego zabijamy?


Michiel van Coxcie, Killing of Abel
Każdy zna słynny eksperyment Stanleya Milgrama z lat 60. XX wieku, w którym wylosowani ochotnicy wyrządzali krzywdę innym, czyniąc to co prawda niechętnie, ale przekraczając ogólnie przyjęte granice okrucieństwa. W oczywistym sensie badania Milgrama próbowały naukowo opisać fenomen nazistowskich oprawców wykonujących bezwiednie rozkazy swoich przełożonych. Milgram mówił w tym kontekście o zjawisku "delegowanego działania", to jest "stanu, w którym dana osoba postrzega siebie jako narzędzie w rękach kogoś innego". Milgram wspominał później:
Nieodmiennie zdumiewa mnie to, że gdy wygłaszałem wykłady o swoich eksperymentach po amerykańskich uczelniach, napotykałem młodych ludzi, którzy, zbulwersowani postępowaniem uczestników doświadczenia, zarzekali się, że oni sami nigdy by się tak nie zachowali, ale już po kilku miesiącach, powołani do wojska, bez najmniejszych skrupułów popełniali czyny, przy których rażenie ofiary prądem elektrycznym to drobiazg.
Wiele lat później były żołnierz amerykański Dave Grossman napisał książkę o tym, o czym się zna najlepiej, czyli o zabijaniu (On Killing, 2009). Dlaczego żołnierze zabijają? Grossman odpowiada bez wahania: nie z powodu wpływu autorytetu, nie z powodu indoktrynacji czy ideologii, ale z przyczyny o wiele bardziej trywialnej. Jest nią braterstwo walki, czyli solidarność i oddanie współtowarzyszom walki. Grossman pisze:
U ludzi, którzy tak ściśle są ze sobą związani, mamy do czynienia z silnym naciskiem w obrębie równorzędnych członków grupy, w którego wyniku każdy z nich przejmuje się swoimi towarzyszami i tym, co oni o nim pomyślą, do tego stopnia, że gotów jest umrzeć, by tylko ich nie zawieść.
Ludzie jako gatunek tworzą oczywiście hierarchiczne struktury, jednak nie na tyle sztywne, by interes jednostki przeważał absolutnie nad interesem grupy. Wśród ludzi liczy się wspólnota, rodzina, krąg przyjaciół. Jesteśmy dla nich poświęcić więcej niż dla jednostki obdarzonej największym autorytetem.
Jeszcze później, bo już w 2012 roku, troje psychologów (Stephen D. Reicher, S. Alexander Haslam i Joanne R. Smith) opublikowało interesującą interpretację wyników Milgrama w piśmie Perspectives on Psychological Science. Zauważyli oni, że większość badanych przez Milgrama wykazywała istotną zmianę przy przekroczeniu granicy 150 V. Przed przekroczeniem tego poziomu rażenia prądem, badani zdawali się trzymać stronę badacza wydającego im polecenia. Po przekroczeniu 150 V zaczynali utożsamiać się z osobą, którą razili prądem. 
Za każdym razem o postawie i decyzjach decydowała identyfikacja z jedną bądź drugą stroną. Badacze nazwali to "posłuszeństwem przez utożsamianie". Michel Shermen, wydawca kultowego Skeptica (www.skeptic.com) pisze: "hipoteza ta o wiele lepiej wyjaśnia konflikt moralny u badanych (...) niż koncepcja delegowanego działania Milgrama, ponieważ ta ostatnia uwzględnia jedynie relacje badanego i nadzorcy, nie biorąc pod uwagę ewidentnej więzi empatycznej badanego i ofiary".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz