niedziela, 11 marca 2018

Dzieci podobne do swoich ojców i spędzające z nimi dużo czasu są zdrowsze



Czasami wyniki badań naukowych przypominają nam, jak istotny wpływ na nasze decyzje mają czynniki biologiczne. Odkryto na przykład ostatnio, że noworodki podobne do swoich ojców chętniej spędzają z nimi czas. Dodatkowo, ma to wpływ na rozwój dziecka, bo odkrycie wskazuje, że dzieci spędzające dużo czasu z ojcami, rzadziej zapadają na przeróżne choroby. Po prostu są zdrowsze.

Badania opublikowane w Journal of Health Economics objęły 715 rodzin, w których dzieci mieszkały tylko ze swoimi matkami, a ojcowie je odwiedzali. Okazało się, że jednoroczne dzieci, które były podobne do swoich ojców, były zdrowsze od pozostałych. Badacze ustalili również, że wynika to z tego, że ojcowie ci spędzali w miesiącu średnio 2,5 dnia więcej ze swoimi potomkami, od tych ojców, których dzieci nie były do nich podobne

Ten dodatkowy czas skutkuje lepszym zdrowiem, rzadszymi atakami astmy i rzadszą potrzebą wizyt u lekarza. Według Solomona Polachka, profesora ekonomii na Uniwersytecie Binghamton i współautora badań, ojcowie, którzy uważają, że ich dzieci są do nich podobne, są bardziej pewni swojego ojcostwa i w związku z tym spędzają więcej czasu ze swoimi pociechami.

"Tłumaczyć to należy faktem, że częste wizyty ojców dają dzieciom więcej opieki rodzicielskiej, nadzoru nad prawidłowym rozwojem i informacji o potrzebach społecznych, psychicznych i ekonomicznych dziecka. Jak ustaliliśmy z Marlon Tracey, korzyści z tego są ogromne. Zaangażowany ojciec to niezastąpiona pomoc w rozwoju dziecka".

Wcześniejsze badania potwierdzają teorię, że genetyczni rodzice dzieci są statystycznie rzecz biorąc skłonni inwestować w nie więcej. Na przykład badanie opublikowane w periodyku Evolution and Human Behavior w 2009 roku wykazały, że pasierbowie i dzieci adoptowane częściej bywają zaniedbywane przez swoich przyszywanych rodziców.

Najnowsze badania idą o krok dalej. Wynika z nich, jak ważne jest zachęcanie nieobecnych ojców do spędzania większej ilości czasy ze swoimi dziećmi, począwszy już od okresu niemowlęctwa.

"Trudno nie zgodzić się z faktem, iż rodziny niepełne mają tendencję do spadania na najniższe poziomy drabiny dystrybucji" - piszą badacze. W konsekwencji, dzieci pochodzące z takich rodzin są na z góry gorszej pozycji, co rzutuje na całe ich przyszłe życie".

niedziela, 16 lipca 2017

Czy uczymy się niechęci wobec obcych?


Okazuje się, że niechęć do grup społecznych o innych cechach, niż nasza, może być wyuczonym zachowaniem. Badania naukowców z University of British Columbia wykazały, że jednoroczne dzieci wolą komunikować się z osobami mówiącymi w ich języku, ale jednocześnie dzieci te nie wykazują negatywnych emocji wobec osób posługujących się obcym dla nich językiem.

Pytanie o źródła ludzkiej niechęci do inności i kwestia tego, na ile niechęć ta jest wrodzona, a na ile wyuczona, jest jednym z najważniejszych zagadnień psychologii. Autorka badania Anetha Pun stwierdza: "nasze ustalenia wskazują, że sympatia do osób, które są podobne do nas, jest wrodzona, ale niechęci do inności uczymy się w trakcie wychowania"

Wcześniejsze badania pokazały, że trzylatki posiadają już ugruntowaną sympatię do osób, z którymi łączą je wspólne cechy i ugruntowaną antypatię wobec osób od nich odmiennych. Projekt naukowców z University of British Columbia miał ustalić, kiedy i w jaki sposób pojawiają się te nastawienia.

W ramach badania przeprowadzono sześć eksperymentów z 465 niemowlakami w wieku od ośmiu do szesnastu miesięcy. Chodziło o ustalenie, jak szybko dzieci oswajają się z osobami mówiącymi w ich języku oraz z osobami mówiącymi w obcym języku, co przejawiać się powinno zachowaniami prospołecznym (dawanie) lub antyspołecznymi (zabieranie).

Obserwując zachowanie niemowlaków, badacze byli w stanie określić, jak dzieci oceniają zachowanie osób mówiących w ich ojczystym lub obcym języku. W rezultacie badanie wykazało, że już jednoroczne dzieci nie tylko oceniają osoby mówiące w ich ojczystym języku lepiej, ale również oczekują od nich chętniej zachowań prospołecznych. Badane niemowlaki były zaskoczone, gdy osoby mówiące ich językiem wykazywały zachowania antyspołeczne. Równocześnie, wobec osób mówiących w obcym języku, nie wykazywały ani pozytywnych, ani negatywnych oczekiwań. Niechęć wobec obcości może się więc kształtować w późniejszym okresie rozwoju.


sobota, 8 lipca 2017

Dlaczego gwiżdżemy?

Gwizd: "wysoki dźwięk powstający w wyniku szybkiego przepływu powietrza przez wąski otwór.

Gwizdanie: "wydawanie dźwięku poprzez stałe wydmuchiwanie lub wdmuchiwanie powietrza przez usta. Powietrze jest hamowane przez język, wargi, zęby lub palce w celu wytworzenia drgań, a jama ustna pełni rolę pudła rezonansowego zwiększając natężenie wyjściowego dźwięku.

Tyle Wikipedia. Dlaczego ludzie gwiżdżą? Dlaczego gwizdanie jest uniwersalną ludzką czynnością niezależną od wysokości i szerokości geograficznej?

Jak do tej pory ustalono tylko, że mężczyźni gwiżdżą częściej od kobiet? Dlaczego? Nie wiadomo.
Wiadomo jedynie, że gwizdanie można zaliczyć do grupy "chwilowych aktywności muzycznych" (momentary musical performing), wśród których jest również śpiewanie pod prysznicem, wystukiwanie palcami rytmu lub podśpiewywanie pod nosem podczas obierania cebuli.

"Chwilowe aktywności muzyczne" wyrażają nasze aktualne emocje i prawdopodobnie służą ich wzmocnieniu. Z drugiej strony, gwiżdżemy zazwyczaj wtedy, gdy się nudzimy...

niedziela, 29 stycznia 2017

Wolisz pieska, czy siostrę?

Dzieci są bardziej szczęśliwe z ich relacjami ze zwierzętami domowymi, niż z ich braćmi lub siostrami, a nawet wolą towarzystwo swoich psów i kotów, niż swoich braci i sióstr, wynika z badań naukowców z Uniwersytetu w Cambridge. 

Mimo tego, że zwierzęta domowe są stałymi uczestnikami codziennego życia społecznego, nie zbadano jak do tej pory ich wpływu na owo życie.

Badania te wykazały również, że istnieje duże prawdopodobieństwo, iż zwierzęta domowe mają znaczący wpływ na rozwój dzieci i mogą pozytywnie kształtować ich umiejętności społeczne i dobrostan emocjonalny. Szczególnie dzieci przenoszą swoje oczekiwania dotyczące relacji społecznych, towarzystwa i współpracy, na zwierzęca towarzyszące im na co dzień. Przedmiotem badania było sprawdzenie, jak silne są związki dzieci ze zwierzętami domowymi, co umożliwiłoby ustalenie, na ile zwierzęta domowe mogą wpływać na zdrowy rozwój dziecka.

Badanie to, opublikowane w Journal of Applied Developmental Psychology, poprowadzone przez prof Claire Hughesa z University of Cambridge Centre for Family Research objęło 12-letnie dzieci z 77 rodzin, w których przebywało jedno lub więcej zwierząt domowych i więcej, niż jedno dziecko. Dzieci wykazywały silniejszą relację ze zwierzętami, niż ze swymi siostrami i braćmi. W szczególności, silna relacja łączyła dzieci z psami przebywającymi w gospodarstwie domowym.

Mimo tego, że zwierzęta nie posiadają umiejętności wyrażania swoich emocji werbalnie, stopień zaangażowania, zażyłości i przywiązania między dzieckiem a zwierzęciem, jest wyższy, niż można się spodziewać. Być może wynika to z tego, że na dziecięcym poziomie rozwoju, młody człowiek nie ma potrzeby używania języka, aby osiągnąć wysoki poziom porozumienia i zaufania. Wbrew wcześniejszym ustaleniom, to dziewczynki osiągają głębsze więzi emocjonalne ze zwierzętami domowymi, niż chłopcy, jak wcześniej sądzono.

Żródło: Matthew T Cassels, Naomi White, Nancy Gee, Claire Hughes. One of the family? Measuring young adolescents' relationships with pets and siblings. Journal of Applied Developmental Psychology, 2017; 49: 12 DOI: 10.1016/j.appdev.2017.01.003

niedziela, 16 marca 2014

Dziennikarski test Turinga

W klasycznym już teście Turinga o tym, czy komputery posiadają inteligencję miało świadczyć to, że kontaktujący się z nimi ludzie nie rozpoznawali, czy rozmawiają z człowiekiem, czy maszyną. Christer Clerwater z Uniwersytetu w Karlstad postanowił sprawdzić, czy maszyny generujące automatyczne artykuły dziennikarskie potrafią zdać podobny test. Wiadomo, że obecnie dużo zawartości newsowej produkowanych jest automatycznie i bez udziału człowieka. Czy są one na tyle doskonałe, by pozostawać nieodróżnialne od prawdziwego dziennikarza?

Badanie polegało na przedstawieniu uczestnikom eksperymentu różnych artykułów: czy to napisanych przez prawdziwą osobę, czy wygenerowanych automatycznie. Badani zostali następnie poproszeni o ocenę tego, co przeczytali, pod względem jakości, stylu, wiarygodności, obiektywności itd.

Jakie były rezultaty eksperymentu? Treści tworzone przez dziennikarzy były częściej oceniane jako “dobrze napisane”, przyjemne do czytania i spójne. Równocześnie, artykuły generowane komputerowo częściej odbierano jako zbyt opisowe i nudne, ale jednocześnie uważano je za obiektywne i godne zaufania. Patrząc całościowo, czytelnicy mieli trudności z odgadnięciem, które teksty były napisane przez dziennikarza, a które wygenerowane automatycznie.

Być może najważniejszym wynikiem badania Clerwalla jest odkrycie, że czytelnicy właściwie nie potrafią wykrywać autorstwa czytanych przez siebie tekstów. Czy to znaczy, że maszyny mogą już niedługo zastąpić dziennikarzy? Na pewno automaty zrobią to szybciej, ale prawdopodobnie jeszcze długo nie przebiją człowieka pod względem kreatywności, umiejętności interpretacji i wyrażania subiektywych opinii. Nie ma jednak wątpliwości, że maszyny będą coraz mocniej wpływać na kształt współczesnego dziennikarstwa.

Źródło: Christer Clerwall. Enter the Robot Journalist. Journalism Practice, 2014; 1 DOI:10.1080/17512786.2014.883116

czwartek, 30 stycznia 2014

Dlaczego kobiety tak lubią Facebooka – kilka słów o teorii umysłu

Jednym z największych problemów osób cierpiących na autyzm są trudności w relacjach społecznych. U autystyków przejawiają się one brakiem umiejętności funkcjonowania w społeczeństwie. Osoby takie nie potrafią wczuwać się w emocje innych, przewidywać ich zachowań, rozumieć wpływ, jaki własne zachowania mają na inne osoby. Najciekawszym przykładem są osoby cierpiące na Zespół Aspergera. W przypadku tej odmiany autyzmu, dysfunkcjom społecznym towarzyszy często bardzo wysoka inteligencja i wybitne kompetencje językowe i matematyczne. Osoby z Aspergerem, mimo wszelkich predyspozycji do sukcesów społecznych, mają ogromne problemy w kontaktach z innymi.

W zaburzeniach autystycznych granice między “normalnością” a stanem wymagającym leczenia lub opieki klinicznej, są płynne. Szczególnie, jeśli chodzi o umiejętności społeczne obciążone tym problemem. Wiadomo również, że inne zaburzenia psychiczne, takie jak depresja albo schizofrenia, również niosą za sobą upośledzenie zdolności do funkcjonowania w społeczeństwie, nieumiejętność oceny odbioru własnych działań przez inych, trudności z przewidywaniem skutków społecznych swoich decyzji, problemy z funkcjonowaniem w grupie i identyfikacją intencji innych

Tak zwane spektrum autystyczne, jak również inne formy zaburzeń społecznych, dotykają znacznie częściej mężczyzn niż kobiety. Różne formy autyzmu diagnozuje się u chłopców cztery razy częściej niż u dziewcząt.

Uważa się, że problemy społeczne związane są z brakiem u niektórych osób tzw. teorii umysłu (theory of mind). Pojęcie to wprowadzili w 1978 roku D. Premack i G. Woodruff. Chodzi tu o zdolność do posiadania przekonań na temat przekonań innych. Zdolność tę nazywa się intencjonalnością drugiego rzędu. Komputer, a także znakomita większość zwierząt posiada tylko intencjonalność pierwszego rzędu i nie jest w stanie “myśleć o tym, co myślą inni”. U niektórych naczelnych, a także np. u delfinów, dostrzegano przejawy teorii umysłu. Udowodniono jednak, że tylko człowiek posiada ją na tyle rozwiniętą, by można było u niego mowić o intencjalności piątego rzędu.

Przekroczenie poziomu intencjonalności drugiego rzędu odbywa się mniej więcej w połowie piątego roku życia. Z czasem, większość z nas potrafi przeprowadzać rozumowania w rodzaju: “A wierzy, że B myśli, że C chce, by D przypuszczał, że E wyobraża sobie… To jest właśnie intencjonalność piątego rzędu – cecha właściwa, o ile nam wiadomo – tylko ludziom.

Posiadanie teorii umysłu – jak łatwo się domyślić – umożliwia ludziom kłamanie. Dlatego dzieci w wieku przedszkolnym po prostu nie potrafią wprowadzać innych błąd – świat ich przekonań jest, w ich mniemaniu, światem przekonań całego świata.

Dużo ważniejszą od kłamania funkcją teorii umysłu jest – i tu wracam do początku – zdolność do rozumienia zachowań innych, przewidywania konsekwencji społecznych, kontrola nad grupą, słowem – cały zasób kompetencji społecznych, jakie posiada człowiek. Najczęściej żyjemy w warunkach, gdzie – aby osiągnąć sukces – musimy “zarządzać”, rozumieć i kontrolować bardzo liczną sieć interakcji społecznych. Zazwyczaj utrzymujemy stałe i intensywne kontakty z co najmniej kilkunastoma, a często ponad setką osób. Posiadanie teorii umysłu na poziomie intencjonalności piątego rzędu jest w przypadku cechą kluczową dla przetrwania i osiągnięcia sukcesu reprodukcyjnego.

Co ciekawe, umiejętności i społeczne, o których tutaj piszę, są – statystycznie – lepiej rozwinięte u kobiet, niż u mężczyzn. Prawdopodobnie różnica ta ma podłoże biologiczne, skoro na dysfunkcje społeczne tego rodzaju czterokrotnie częściej cierpią mężczyźni niż kobiety. Obserwacja zachowań obu płci, zarówno na etapie dojrzewania, jak i dorosłości, pokazuje, że kobiety przywiązują dużo większą wagę do swojego publicznego wizerunku, dużo częściej interesują się opinią na swój temat wśród innych osób.

Przypisywana często mężczyznom cecha indywidualistów, nonkonformistów, może wynikać po prostu z dysfunkcji społecznych, które dotykają ich częściej, niż kobiety. Nie ulega bowiem wątpliwości, że kompetencje społeczne związane z teorią umysłu (umiejętność manipulowania, ale równie dobrze zdolność empatii i rozumienia uczuć i przekonań innych ludzi), w których kobiety przewyższają mężczyzn, są ważną przewagą ewolucyjną ludzi nad innymi zwierzętami.

niedziela, 26 stycznia 2014

Kochaj bliźniego swego? Tak, ale pod pewnymi warunkami.

image Większość systemów religijnych każe swoim wyznawcom szanować swoich bliźnich, niezależnie od ich rasy, narodowości, wiary i przekonań. Czy nakaz ten rzeczywiście działa? Czy religijność wpływa na szacunek do osób z naszego otoczenia?

W periodyku Psychology of Religion and Spirituality opublikowano niedawno wyniki badań zrealizowanych na Baylor University, dotyczące tego probemu. Objęto nimi 389 dorosłych Amerykanów, reprezentujących różny stopień religijności. Poproszono ich o wypełnienie kwestionariusza składającego się z 200 pytań. Wśród badanych znaleźli się między innnymi protestanci, katolicy, żydzi, muzułmanie, ateiści, buddyści i agnostycy. Na potrzeby badania, religijność zdefiniowano w odniesieniu do częstotliwości odbywania czynności o charakterze religijnym (modlitwa, obrzędy religijne, święta). Badaczy interesował również stosunek badanych do innych grup społecznych (Amerykanie pochodzący z Afryki, ateiści, homoseksualiści i inni).

Pierwotnie, badania nad hipotezą “miłością do bliźnich” prowadzono niebezpośrednio, mierząc stopień uprzedzeń lub zatajanych uogólnień wobec różnych grup społecznych. W większości tcyh badań okazywało się, że religijność nie jest pozytywnie skorelowana z “miłością bliźniego”.

Badania te były jednak obarczone poważnym brakiem. Nie uwzględniały wpływu postaw ideologicznych – na przykład autorytaryzmu – w postawie badanych wobec innych osób. Doktor Megan Johnson Shen z Wydziału Psychiatrii i Nauk o Zachowaniu w Memorial Sloan-Kettering Cancer Center w Nowym Jorku zwraca uwagę, że uprzedzenia są czymś innym od sympatii lub współczucia wobec osób z innych niż własna grup społecznych.

“Jak do tej pory, nikt tak naprawdę nie sprawdził, czy religijność ma związek z sympatią lub miłością wobec osób przebywających w naszym najbliższym otoczeniu i nie dostarczył dowodu na to, że religijność ma wpływ na pozytywne lub tolerancyjne postawy wobec osób o innym kolorze skóry, wyznaniu lub orientacji seksualnej” – stwierdza jeden z autorów badania.

Badania naukowców z Nowego Jorku przekraczają powyższe ograniczenia, usuwając z obszaru analizy osoby silnie zdeterminowane ideologicznie w kierunku autorytaryzmu, analizując wyłącznie relację między religijnością a sympatią lub miłością wobec osób z innych grup społecznych. Z badań wykluczono więc wpływ osób, które zgadzały się ze stwierdzeniami w rodzaju: “W naszym kraju jest wiele osób o innym kolorze skóry, które, postępując niemoralnie, działają na niekorzyść ojczyzny, wbrew woli Boga”. Lub też, nie zgadzały się ze stwierdzeniami takimi jak: “Każdy ma prawo do własnego światopoglądu, przekonań religijnych i preferencji seksualnych, nawet jeśli różnią się one od tych, które są powszechne w naszym społeczeństwie”.

Statystycznie, według autorów badania, autorytaryzm zaburza pozytywną korelację między religijnością a “miłością bliźniego”. Istnieje wyraźny związek między religijnością a poszanowaniem dla odmienności, o ile nie będziemy brali pod uwagę postawy radykalne i autorytarne, które występują w każdej religii i – choć zauważalne – z punktu widzenia ogółu nie mogą stanowić o obrazie całości.

Źródło: http://phys.org/news/2014-01-religious-people-neighbors-yessome.html