poniedziałek, 25 marca 2013

Osobowość mężczyzny bardziej zróżnicowana od kobiecej

Duże badanie, w którym uczestniczyło ponad 12000 respondentów z 51 krajów, od Argentyny po Ugandę, wykazało, że mężczyźni mają bardziej zróżnicowane osobowości od kobiet. Peter Borkenau, współautor badań, przekonał 12156 uczniów i studentów do wypełnienia szcegółowego kwestionariusza o “kimś, kogo znali dobrze”: albo kogoś młodszego, albo starszego o więcej niż 40 lat.

W przekroju 51 kręgów kulturowych, męskie typy osobowości okazały się bardziej zróżnicowane na czterech wymiarach tzw. Wielkiej Piątki: ekstrawersji, otwartości, skłonności do zgody (agreeableness) oraz samoświadomości. Wyjątkiem był neurotyzm, który okazał się bardziej zróżnicowany wśród kobiet.

Nie we wszystkich kulturach zaobserwowano większe zróżnicowanie osobowości mężczyzn. W 15 krajach, w tym w Japonii i Peru, sytuacja była odwrotna. W przekroju obu płci, osobowość wykazała większą wariancję w krajach lepiej rozwiniętych gospodarczo i z lepszym systemem edukacji. Kolejnym ciekawym odkryciem okazał się fakt, iż badane kobiety wykazały większe zróżnicowanie w nadawanych cechach osobowości, zarówno kobietom, jak i mężczyznom. Autorzy badania tłumaczyli, że właśnie z tego powodu wcześniejsze badania, w których dokonywano autodiagnozy osobowości (badani sami określali swój typ) nie wykazały większego zróżnicowania wśród mężczyzn

Z raportu nie wynika jednoznacznie, dlaczego męskie osobowości są bardziej zróżnicowane na większości wymiarów. Autorzy sugerują, że w grę może wchodzić czynnik genetyczny. Cechy osobowości związane z genami na chromosomie X u kobiet mogą być uśredniane z dwóch genetycznych wariantów zawartych na każdym z dwóch żeńskich chromosomów X. Zmniejsza to możliwość radykalnych anomalii, możliwych u mężczyzny, posiadającego tylko jeden chromosom X.

Zjawisko zróżnicowania osobowości u mężczyzn można też tłumaczyć czynnikiami społecznymi, co w jakimś stopniu usprawiedliwiałyby pewne międzykulturowe różnice zasygnalizowane powyżej, jednak trudno jest znaleźć jednoznaczą przyczynę tych różnic. Ważnym odkryciem było to, że męskie osobowości były znacznie bardziej zróżnicowane od kobiecych w kulturach stawiających na indywidualizm. “Wysoki indywidualizm może ułatwiać ekspresję osobowościowych predyspozycji, w większym stopniu wśród mężczyzn, niż wśród kobiet” – pisze Borkenau. Jest tak – w domyśle – dlatego, że w zindywidualizowanych kulturach mężczyźni, spędzając więcej czasu poza domem – mają więcej okazji na manifestowanie swoich cech osobniczych.

Niezależnie od tego, czy przyczyny tkwią w czynnikach społecznych, czy biologicznych, zespół Borkenau’a dowodzi, że różnice płciowe w wariancji typów osobowości ujawniają się wraz z momentem dojrzewania. Badania dzieci w wieku od 3 do 13 lat, opublikowane w 2006 roku, nie wykazały znaczącej statystycznie różnicy między dziewczynkami a chłopcami.

Prowadzenie badań międzykulturowych tego typu powoduje szereg problemów, chociażby logistycznych lub językowych. Zdając sobie z tego sprawę, badacze uwzględnili wskaźniki mierzące jakość zebranych danych (na przykład ilość pytań, na które nie udzielono odpowiedzi) i uwzględnili to przy opracowywaniu wyników. Przyznali, że jakość danych miała wpływ na wyniki, lecz udało im się udowodnić, że wpływ ten nie mógł podważyć głównej tezy.

Tak jak z każdym badaniem osobowości opartym nie na obserwacjach behawioralnych, lecz a kwestionariuszach, do interpretacji wyników należy podchodzić z dużą ostrożnością. To, że zarówno mężczyźni, jak i kobiety oceniali męskie osobowości jako bardziej zróżnicowane, może świadczyć nie o tym, jacy mężczyźni są w rzeczywistości, ale jak są społecznie postrzegani. Jeśli jednak wyniki te opisują rzeczywistą cechę mężczyzn (w wiekszości kultur), oznacza to, że zróżnicowanie osobowości jest kolejną cechą mężczyzn, w której wariancja tej płci jest wyższa niż kobiet, włączając w to zdolności poznawcze, wysokość czy szybkość biegania.

Borkenau, P., McCrae, R., and Terracciano, A. (2013). Do men vary more than women in personality? A study in 51 cultures Journal of Research in Personality, 47 (2), 135-144 DOI:10.1016/j.jrp.2012.12.001

Odwracalna ewolucja?

clip_image001Badając małe zwierzątka o uroczej nazwie skórożarłoczki skryte - roztocza kurzu domowego odżywiające się naskórkiem fruwającym po naszych mieszkaniach, dwaj biologowie z Uniwersytetu w Michigan ogłosili, że udało im się znaleźć dowód na nieprawdziwość tzw. Prawa Dollo. Mówi ono, że ewolucja jest nieodwracalna - organizm nie może powrócić do formy swoich przodków.

Pavel Klimov i Barry O'Connor twierdzą, że badane przez nich roztocza uległy "odwróconej' ewolucji, przechodząc z pasożytniczego do wolnożyjącego trybu funkcjonowania. Te powszechnie znane organizmy wyewoluowały w ciągu milionów lat z wolno-żyjących do pasożytniczych, po czym powróciły do stanu wolno-żyjących.

Teoria mówiąca o organizmach powracających do stanu swoich przodków jest znana jako Prawo Dollo. Hipoteza postawiona przez belgijskiego paleontologa Luisa Dollo mówiła, iż "organizm nie może powrócić, nawet częściowo, do wcześniejszego stanu, w jakim pozostawali jego przodkowie". Mimo, iż biolodzy ewolucyjni nie byli zgodni co do tego, czy hipoteza ta ma podstawę teoretyczną, istniała ogólna zgoda co do nieodwracalności procesów ewolucyjnych.

"Wszystkie nasze badania zmierzają do konkluzji, iż skórożarłoczki skryte porzuciły pasożytnictwo na rzecz wolnego trybu życia, po czym dostosowały się do szeregu środowisk, w tym do środowiska ludzi" - twierdzą naukowcy z Wydziału Ekologii i Biologii Ewolucyjnej Uniwersytetu w Michigan.

Roztocza są częścią gromady pajęczaków, o których wiemy, że powodują u ludzi symptomy alergiczne, jednak wiedza na temat tych zwierząt jest raczej uboga, szczególnie z punktu widzenia biologii ewolucyjnej. Według Klimova i O'Connora, istnieją aż 62 hipotezy związane z tym, w jaki sposób wolno-żyjące współcześnie roztocza wyewoluowały z wolno-żyjących przodków bądź też z przodków-pasożytów. W celu zarysowania wyczerpującego obrazu ewolucji roztoczy, Klimov i O'Connor przetestowali wszystkie 62 hipotezy. Sekwencjonując DNA, tworząc szczegółowe drzewa filogenetyczne, przeprowadzając analizy statystyczne, udało się im zrekonstruować ewolucyjną historię roztoczy

Roztocze kurzu domowego pojawiają się w linii rozwojowej roztoczy pasożytniczych zwanych Psoroptidia, które nigdy nie opuszczają ciał swoich żywicieli - głównie ssaków i ptaków. Analiza wykazała, że wśród najbliższych przodków roztoczy kurzu domowego znajdują się roztocza skóry, takie jak pasożyty nużycowe zwierząt domowych, a także roztocza uszne psów i kotów.

"Okazało się to na tyle zaskakujące, że zdecydowaliśmy skontaktować się z innymi naukowcami badającymi roztocza, by uzyskać ich odpowiedź jeszcze przed wysłaniem naszego tekstu do publikacji" - piszą Klimov i O'Connor. "Pasożyty potrafią szybko wytworzyć wysoko zaawansowane mechanizmy eksploatacji żywiciela i w ten sposób stracić umiejętność funkcjonowania poza jego organizmem. (…) Doświadczają też one degradacji lub wręcz utraty wielu genów, ponieważ nie potrzebują ich w zasobnym środowisku żywiciela dostarczającego im zarówno przestrzeni życiowej, jak i pożywienia."

Badanie objęło próbki roztoczy z 19 krajów od Północnej i Południowej Ameryki, przez Europę, Afrykę, po Azję. Do badania zgromadzono około 700 gatunków roztoczy.

http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/23417682

środa, 20 marca 2013

Czy praca zabija?

clip_image001

Praca jest pierwszą w kolejności przyczyną stresu w naszym życiu. Ma ona znaczący wpływ na nasz dobrostan. Takie wnioski można wysnuć na podstawie sondażu przeprowadzonego na próbie 2000 mieszkańców Wielkiej Brytanii. Badanie zrealizowała organizacja Mind. Wynika z niego, że aż 34% mieszkańców Wysp uważa swoją pracę za bardzo stresującą. Drugim w kolejności czynnikiem stresogennym okazały się problemy finansowe (30%), a trzecim - sprawy zdrowotne (17%).

Wcześniejsze badania wskazywały, że stres w pracy zwiększa ryzyko zawału serca o 23%. 7% (a w przypadku osób w wieku 18-24 lata - 10%) populacji miało myśli samobójcze wynikające z sytuacji w pracy a jedna na pięć osób (18%) - stany lękowe.

Długotrwały stres zwykle skłania ludzi do sięgnięcia po alkohol i/lub inne narkotyki. Jak wynika z badania, 3 na 5 osób pije alkohol po pracy, aby się odstresować, a 1 na 7 pije w czasie pracy, by poradzić sobie ze stresem i napięciem.

Inne sposoby radzenia sobie ze stresem, to:

  • Palenie tytoniu (28%)
  • Przyjmowanie antydepresantów (15%)
  • Przyjmowanie w zawyżonych dawkach tabletek nasennych (16%)
  • Przyjmowanie tabletek nasennych w dawkach przepisanych przez lekarza (10%).

Autorzy raportu piszą:

Udało nam się pokazać, że kultura, w której żyjemy, jest kulturą strachu przed stresem i milczenia o nim. Tymczasem stres jest ogromnie kosztowny dla przedsiębiorstw, gdyż pracownicy wykonują swoje obowiązki o wiele mniej efektywnie.

Inne wnioski z badania

Jeden na pięciu (19%) pracowników bierze jednodniowe zwolnienia z pracy z powodu stresu (pozostałe 81% podaje inne przyczyny nieobecności).

Jeden na dziesięciu (9%) badanych rzucił choć raz pracę z powodu stresu, a jeden na czterech (25%) myślał o rzuceniu pracy z powodu nerwowej atmosfery i napięcia w miejscu pracy. 19% respondentów przyznało, że nie potrafiliby powiedzieć swojemu szefowi o wszechogarniającym ich stresie.

Choć aż u 22% badanych zdiagnozowano problemy ze zdrowiem psychicznym, tylko 10% przyznało się do tego swoim przełożonym.

Konkluzje

Stres nie zawsze jest czymś jednoznacznie negatywnym. Człowiek jest, jak sugeruje Sapolsky, jedynym zwierzęciem, które powszechnie musi mierzyć się z długotrwałym stresem, a ten ma bez wątpienia druzgocący wpływ na zdrowie psychiczne i fizyczne. Jeden na sześciu pracowników cierpi teraz na depresję, przewlekły stres lub stany lękowe. Niektórzy menedżerowie i kierownicy dostrzegają ten problem, ale nie czują się dostatecznie kompetentni, by próbować go rozwiązać.

Jak rozpoznać, że twój partner cię zdradza?

Strach przed kompromitacją w łóżku połączony ze skłonnością do ryzykownych zachowań seksualnych czynią zarówno kobiety, jak i mężczyzn bardziej skłonnymi do zdradzania. Badania, które uzasadniają tę na pozór nielogiczną hipotezę, przedstawiono w piśmie Archives of Sexual Behavior (czerwiec 2011).

Osoby skłonne do ryzyka zdradzają, by w ten sposób zwiększyć jeszcze bardziej zadowolenie seksualne. Mniej oczywiste jest, dlaczego zdradzają osoby z kompleksami seksualnymi. Doktor Kirsten Mark z Indiana University twierdzi, że osoby takie mogą odczuwać mniejsze napięcie angażując się w relacje z osobami nie znającymi ich przeszłych doświadczeń seksualnych.



Odkrywanie niewierności 

Określenie liczby zdradzających w społeczeństwie zależy od tego, jak zdefiniujemy zdradę, jak również, w jaki sposób uzyskamy tego typu drażliwe informacje. Szereg porządnie metodologicznie przygotowanych badań mówi, że zdradzający stanowią 20-25% ogółu dorosłych mężczyzn i 10-15% ogółu dorosłych kobiet. Warto tu nadmienić, że różnica ta z każdym rokiem maleje – prawdopodobnie już niedługo kobiety będą zdradzać swoich partnerów tak samo często, jak mężczyźni zdradzają swoje partnerki.

Czynników wpływających na skłonność do zdradzania jest wiele. Pieniądze (bogaci zdradzają częściej) i zdrowy związek (osoby w toksycznych związkach częściej szukają zdrady) to tylko niektóre z nich. Jednak badanie o którym piszę bardziej szczegóło poniżej dowodzi, że indywidualne cechy osobowości mają większy wpływ na skłonność do zdrady, niż czynniki demograficzne, czy też te opisujące charakter związku.

Korzystając z ankiety on-line, Mark i jej współpracownicy przepytali 506 monogaicznych mężczyzn i 416 monogamicznych kobiet. Pytania dotyczyły zadowolenia ze związków, w jakich są badane osoby, zachowań seksualnych i tego, czy badani kiedykolwiek oszukiwali swoich partnerów. Medianowy wiek respondentów wyniósł 31. Połowa z nich pozostawała w związkach małżeńskich.

Odsetek zdradzających był podobny w przypadku obu płci. 23% mężczyzn i 19% kobiet przyznało się, że przynajmniej raz dokonało czynności seksualnej z osobą trzecią, która to czynność mogła narazić na szwank ich związek, gdyby partner lub partnerka się o tym dowiedział/dowiedziała. Wśród osób zdradzających było dwa razy mniej osób religijnych, niż wśród nie zdradzających. Podobnie z posiadaniem pracy – pracujący zdradzają częściej niż bezrobotni. Nie powinno dziwić, iż zdradzanie jest mocno związane z poczuciem braku szczęścia w relacjach damsko-męskich.

Osobowość seksualna 

Najważniejsze jednak okazały się tzw. “osobowości seksualne”. Mężczyźni, którzy przyznają, iż bardzo łatwo osiągają ekscytację seksualną, zdradzają częściej niż pozostali. Każdy punkt procentowy więcej w pomiarze zdolności do ekscytacji równa się czterema punktami procentowymi więcej ryzyka popełnienia zdrady.

Co ciekawe, w przypadku kobiet nie ma związku między skłonnością do ekscytacji seksem a skłonnością do zdrady. Tym, co wpływa w przypadku kobiet, jest stopień satysfakcji z obecnej relacji. Pozostawanie w nieszczęśliwym związku lub poczucie braku dopasowania (wzrost indeksu o 1%) zwiększa prawdopodobieństwo zdrady o 2,6-2,9%.

Zarówno dla kobiet, jak i mężczyzn strach przed konsekwencjami seksu “na boku” i obawa przed kompromitacją wpływają na skłonność do niewierności. Kiedy zastanawiamy się nad konsekwencjami, takimi jak niechciana ciąża, choroby przenoszone drogą płciową, czy nakrycie na wysyłaniu przez internet zdjęć krocza, zmniejsza się nasza chęć do zdradzania. Każdy punkt procentowy więcej równa się 13% mniejszym szansom na zdradę kobiet i 7% mniejszym szanso na zdradę mężczyzn.

Obawa o swoje zdolności w łóżku ma odwrotny wpływ. Osoby, które martwią się o to, czy osiągną erekcję albo czy będą miały orgazm, zdradzają częściej niż pozostali – kobiety o 8% (przy wzroście obaw o 1 punkt procentowy), a mężczyźni o 6%.

Tylko seks się liczy

Istotnym morałem, jaki można wysnuć z tych badań, jest to, że rozumienie osobowościowych cech osobniczych związanych z seksualnością, może pomóc nam zrozumieć niewierność. Jeśli więc zastanawiasz się, czy warto poślubić profesora uniwersytetu, bo obawiasz się zdrady z jego strony, nie zwracaj uwagi na jego zawód, ale na to, jak zachowuje się w łóżku.

Oczywiście, niektóre zmienne demograficzne mają wpływ na skłonność do zdradzania, ale jeśli weźmiemy pod uwagę wszystkie zmienne, to te związane z osobowością seksualną okazują się zdecydowanie najważniejsze.

wtorek, 12 marca 2013

Zagubieni Niemcy w Dolinie Śmierci czyli o orientacji w terenie

Samochód niemieckiej rodziny znaleziony w październiku 1996 roku
Kalifornia, Dolina Śmierci, rok 1996. Patrol w śmigłowcu spostrzega w pobliżu Kanionu Anvil stojącego samotnie minivana. Strażnikom wydaje się to niepokojące z dwóch powodów. Po pierwsze, do tego miejsca nie prowadzi żadna droga, a – po drugie – wydostać się stamtąd bez samochodu z napędem na cztery koła byłoby bardzo ciężko.
Szybko udało się ustalić, że samochód został ostatnio wynajęty przez czwórkę niemieckich turystów – mężczyznę, kobietę i ich dwóch synów (4 i 11 lat). Jednak po Europejczykach nie było ani śladu.
Ich ciał szukano przez następne 15 lat, dopóki Tom Machood – z zawodu fizyk, a zamiłowania podróżnik – nie odtworzył ich wędrówki. Na swojej stronie pasjonująco opisuje on kolejne tragiczne w skutkach błędy, jakie popełnili: błedne odczytywanie stromości kanionu podczas schodzenia, nieumiejętne korzystanie z mapy, która w końcu zawiodła ich na manowce. Błędów, które doprowadziły niemiecką rodzinę do rozdzielenia się i strasznej śmierci w skwarnym pustynnym słońcu. Paradoskalnie, kości Niemców zostały znalezione tylko kilka kilometrów od ludzkich zabudowań…
Ta smutna historia pokazuje, jak łatwo człowiek może stać się bezbronny w zderzeniu z dzikim środowiskiem. Ludzie gubią się po części dlatego, że przestaliśmy być tak uważni, jak nasi przodkowie i zatraciliśmy pierwotne sposoby czytania otoczenia. Nawet gdyby tak nie było, ludzkie umiejętności poszukiwania drogi, szlaku do celu, poruszania się w nieznanym śroodowsku, są słabsze od umiejętności wielu pokrewnych nam zwierząt
Geograf i psycholog z Uniwersytetu Kalifornijskiego twierdzi, że “mimo, iż wrodzone umiejętności orientacji ludzi w terenie się różnią, to każdy może się pod tym względem doskonalić w trakcie życia”.
 

Naturalne sposoby orientacji

W przeszłości, uniknięcie zabłądzenia w lesie, górach lub dżungli było sprawą życia lub śmierci. Jeden zły zakręt móg poprowadzić nieszczęśnika do hieniej nory albo w pustkowie, gdzie umierał on z pragnienia. W związku z tym, wszystkie pierwotne kultury orientowały się w terenie obserwując pozycję słońca lub innych gwiazd w relacji do stałej w swym położeniu Gwiazdy Polarnej.
Polinezyjscy żeglarze podążali szlakiem obserwując fale oceanu – naturalne wznoszenia się i opadania mas wody powstałe w wyniku tworzenia się prądów na dnie oceanu. Ponieważ takie fale mogą przesuwać się w tej samym kierunku przez wiele dni, mogły służyć jako świetne i mało zawodne źródło orientacji na morzu.
Zarówno woda, jak i ląd, dostarczają wskazówek do sprawnego poruszania się w terenie. Trawa, co prawda, porusza się w tym kierunku, w którym wiatr wieje danego dnia, ale już kierunek ułożenia gałęzi drzewa wskazywać może na kierunek wiatru w długim horyzoncie czasowym, co może być bardzo pożyteczne w poszukiwaniu drogi.
 

Nauczyć się lub stracić

Kształtowanie w umyśle map miejsc, w których się jest lub było, neurolodzy określają mianem mental-mappingu. Odpowiada za tę czynność część mózgu nazywana hipokampem. Badania dowodzą, że ludzie mogą doskonalić tę umiejętność w praktyce. Jak się na przykład okazało, hipokampy londyńskich kierowców taksówek są większe i bardziej gęste, niż przeciętnych mieszkańców stolicy Anglii (pisze o tym Colin Ellard, psycholog i auor książki “You Are Here”; Doubleday, 2009).
Podobnie, okazuje się, że osoby regularnie grające w gry typu First-Person-View, mają lepszą orientację przestrzenną od osób, które nie uprawiają takich rozrywek. To jeden z argumentów, że gry video nie zawsze muszą szkodzić.
Zdolność orientacji przestrzennej można więc wyćwiczyć, ale równie dobrze możemy ją stracić w skutek nieużywania. Korzystanie z nawigacji GPS przez choćby kilka godzin upośledza na pewien czas zdolności lokalizacyjne. Poddając się technologii, zapominamy o naszych naturalnych zdolnościach.
 

Zmysł zwierzęcy

Prawdą jest również, że ludzki zmysł orientacji przestrzennej jest po prosu mniej doskonały niż wielu innych zwierząt. Dla przykładu migrujące ptaki (jeszcze o nich tu napiszę) używają czegoś w rodzaju wbudowanych w ich ciała magnetycznych kompasów i hydrolokatorów, dzięki którym tworzą w swoich mózgach niezwykle szczegółowe mapy i według nich podróżują na wielkie odległości. Zwierzęcy zmysł orientacji jest instynktowny i bardzo głęboko zakorzeniony genetycznie.
Możemy wręcz z przykrością stwierdzić, że zmysł orientacji przestrzennej ludzi, w porównaniu ze zwierzętami, jest dosyć wadliwy. Kiedy zawiążemy człowiekowi oczy, albo nawet pozostawimy w trudnym do orientacji terenie (gęsty las), to choćby chciał on iść w jednym kierunku, będzie w rezultacie poruszał się po okręgu. Afrykańskie mrówki potrafią natomiast iść po prostej nawet wiele kilometrów. Mimo niewielkiego mózgu, potrafią one ze zdumiewającą dokładnością przemierzać trasę z punktu A do punktu B.
Choć zwierzęcy zmysł orientacji jest bardziej precyzyjny od ludzkiego, to elastyczność w umiejętności dobierania sposobów dotarcia do celu jest lepiej rozwinięta u człowieka. Migrujące zwierzęta potrafią podróżować tysiące kilometrów, ale zazwyczaj cel ich wypraw jest z góry określony. Ludzie korzystają z punktów orientacyjnych, sygnałów kierunkowych, zastanawiają się, ile już przemierzyli i ile ich dzieli do celu i szeregu innych działań uatwiającym ich przemieszczanie się w przestrzeni. Słowem, orientacja zwierząt jest prostsza i bardziej precyzyjna, ludzi bardziej złożona i znaczniej zawodna.

 

Orientacyjne tips and tricks

Z punktu widzenia nauki, jest kilka prostych sposobów, które zmniejszą szanse zagubienia w nieznanym terenie. Pierwszą ważną rzeczą, o której trzeba pamiętać, jest to, że otoczenie wygląda zupełnie inaczej w zależności od tego, w którym kierunku się poruszamy. Więc, jeśli planujemy powrót tą samą trasą, warto jak najczęściej obracać się i obserwować krajobraz z tej perspektywy. Drugą wskazówką jest zwracanie uwagi na charakterystyczne punkty orientacyjne oraz stosowanie tzw. nawigacji zliczeniowej (dead reckoning) – czyli zliczanie czasu przemieszczania się między poszczególnymi punktami.













poniedziałek, 11 marca 2013

Instytucje wobec nadużyć seksualnych

Prygnębiającym znakiem naszych czasów jest ludzka omylność połączona z dotychczasowo “bezpiecznym” środowiskiem. Otoczone wcześniej czcią instytucje – uniwersytety, wojsko, kościół, harcerstwo – obecnie przodują w dostarczaniu nam smutnych lub oburzających wiadomości.

Z coraz większej liczby dowodów wynika, że wydostanie się z seksualnej traumy jest trudniejsze, jeśli ofiara została skrzywdzona przez sprawcę w teoretycznie “bezpiecznym” środowisku.

W badaniu, którym objęto 345 studentek uniwersyteckich, wśród 233 stwierdzono niechciane doświadczenia seksualne w przeszości, a 46% ofiar, zostało również zdradzonych przez instytucje, w których dochodziło do takich czynów. W końcowych wnioskach stwierdza się, że ci, którzy doświadczyli nieuczciwości ze strony instytucji, cierpieli najmocniej na większości post-traumatycznych wskaźników, włączając w to anoreksję i objawy dysocjacyjne.

Wyniki tego badania ukazały się w Journal of Traumatic Stress, naukowcy użyli dziesięcioelementowego narzędzia analitycznego pod nazwą “The Institutional Betrayal Questionnaire" w celu zbadania instytucjonalnej przemocy. Jedna z członkiń zespołu badawczego, dr Jennifer J. Freyd powiedziała:

“Nasze prace nad ‘zdradzieckimi’ instytucjami zbiegają się w czasie z narastającą nieufnością społeczną i uwrażliwieniem na krzywdę wyrządzaną przez nieodpowiedzialne instytucje w różnych sytuacjach o charakterze przemocowym. (…) Poprzez opisywanie sposobów i skutków tego typu zdrady, mamy nadzieję na wzbudzenie debaty na temat poprawy funkcjonowania instytucji w tym względzie”

Badanie jest o tyle ciekawe, że bierze pod lupę to, co zazwyczaj pomijano w badaniach emocjonalnego, fizycznego i seksualnego molestowania i nękania, skupiając się na sytuacji między dwoma lub więcej osób, pomijając jednocześnie przemoc instytucji wobec jednostki. Instytucji, której skrzywdzona ofiara zazwyczaj ufa i oczekuje od niej ochrony.

Pierwotnie badanie objęło 514 kobiet i mężczyzn, nie zdających sobie sprawy z tematu badania (po to, by uniknąć samodzielnej selekcji badanych chcących lub nie chcących wziąć udział w projekcie). W ostateczności do koejnej próby wzięto tylko kobiety z takimi doświadczeniami (średnia wieku – 19,67).

Niechciane doświadczenia seksualne objęte badaniem, zostały opisane i zmierzone na 12-stopniowej skali, gdzie wyższa liczba wyrażała współwystępowanie przemocy werbalnej, fizycznej, alkoholowej lub narkotykowej.

Autorzy badania stwierdzają, że instytucje nie pełnią zazwyczaj roli bezpośredniego sprawcy niepożądanych zachowań. Jest to szczególnie widoczne w wielkich isstytucjach, gdzie przyszła ofiara czuje się bezpieczna.

Dzięki “The Institutional Betrayal Questionnaire” – narzędzia stworzonego przez Smitha i Freyda – udało się opisać typowe zachowania instytucji w opisywanych tu sytuacjach:

  • problem jest traktowany jako “nic wielkiego”,
  • nie podejmowanie żadnych działań w związku z zaistniałym zdarzeniem,
  • zamiatanie problemu pod dywan, reakcje nieadekwatne, karanie nie sprawcy, ale ofiary.

Źródło: University of Oregon

niedziela, 10 marca 2013

Płacenie za odchudzanie jest skuteczne

 

Pieniądze czynią cuda. Forsa jest w stanie nie tylko odmienić nasz system wartości. Może zrobić coś o wiele bardziej namacalnego. Tak, “namacalnego” to dobre słowo w tym konteście. Okazuje się, że pieniądze pozwalają zrzucić zbędne kilogramy. Zaskoczeni? Dowodzą tego najnowsze badania naukowców z kliniki w Mayo.

Okazuje się, że zrzucanie kilogramów jest skuteczniejsze, jeśli za postępy w odchudzaniu badani otrzymują gratyfikację pieniężną. Są wtedy bardziej zdeterminowani, obowiązkowi i – co najważniejsze – tracili wagę szybciej niż ci, którzy za udział w programie nie otrzymywali pieniędzy.

Badanie, o którym mowa, jest kolejnym potwierdzającym wpływ gratyfikacji finansowych na postępy w odchudzaniu. Poprzednie były jednak realizowane na miejszej grupie badawczej i w którszym okresie. Badanie kliniki w Mayo było przeprowadzone na grupie 100 osób i trwało 12 miesięcy. Wzięły w nim osoby z przedziału wiekowego 18-63 lata ze współczynnikiem BMI (body mass index) między 30 a 39,9 kg/m2. Powszechnie uznaje się, że współczynnik BMI na poziomie 30 i więcej, świadczy o otyłości.

Badanych podzielono na cztery grupy, spośród których dwie otrzymywały wynagrodzenie za postępny w odchudzaniu, a dwie pozostałe nie otrzymywały żadnych gratyfikacji finansowych.

Uczestnikom badania wyznaczono zadanie pozbywania się co miesiąc 2 kilogramów wagi, aż do osiągnięcia pożądanego, wcześniej określonego, ciężaru ciała. Badacze monitorowali postępy w odchudzaniu co miesiąc, przez prawie rok. Osobom z dwóch grup badawczych obiecano wypłatę 20 dolarów za osiągnięcie miesięcznego celu. Jeśli cel nie zostawał osiągnięty, badani musieli wpłacać 20 dolarów do specjalnego funduszu bonusowego. Na zakończenie badania, spośród osób, którym udawało się realizować miesięczne cele, wylosowano jedną, która otrzymała środki zgromadzone w funduszu bonusowym.

Aż 62% badanych z grup, którym płacono za osiągnięcie celu, osiągnęło ostateczny sukces. Odsetek ten w grupach, którym nie płacono, wyniósł tylko 26%! Średnia utrata wagi w pierwszych grupach wyniosła 4 kilogramów, zaś w grupie osób, którym nie płacono, tylko 1 kilogram.

Wniosek z badania jest prosty: gratyfikacja finansowa okazuje się bardzo skutecznym motywatorem odchudzania. Poprawia ona wymierne rezultaty kontroli nad masą ciała, utrzymywaniu reżymu, stosowanie się do założonych zasad.

Wyniki tego badania zostały przedstawione 9 marca 2013 na American College of Cardiology's 62nd Annual Scientific Session

Dlaczego kobieta nie może zostać papieżem?

Pytanie to wcale nie jest kompletnie pozbawione sensu. Teoretycznie, papieżem może zostać każdy katolik, poza jedną grupą, która jest na samym starcie wykluczona z wyścigu, to jest właśnie kobietami. Kiedy więc kolegium kardynalskie zamknie się w Kaplicy Sykstyńskiej 12 marca tego roku, aby wybrać nowego papieża po rezygnacji Benedykta XVI, żadna kobieta nie ma szans

Precedens co do tgo, kto może zostać papieżem, nie jest oparty na doktrynie, ale na historii. Wybrany w 1455 roku na papieża Kalikst III był ostatnim do tej pory papieżem, który nie był księdzem, zaś ostatnim księdzem nie będącym kardynałem, wybranym na papieża, był Urban VI (1378.

Rzeczywistym powodem, dla którego kobieta nie może zostać papieżem, jest to, że taka osoba musi mieć przynajmniej teoretyczną możliwość bycia wyświęconą, a kobiety są wyłączone z tej możliwości.

Zgodnie z katechizmem Kościoła Katolickiego, Jezus Chrystus wybrał 12 mężczyzn na swoich apostołów, a oni kontynuowali tę zasadę. W ten sposób Kościół uzasadnia brak możliwości święcenia kobiet. Ten sposób myślenia można sprowadzić do zdania - “jeśli Jezus chciałby, aby kapłanami jego kościoła były kobiety, mianowałby nimi swoich apostołów”.

Drugą przeszkodą jest zdanie wypowiadane podczas mszy (podczas której, w co wierzą Katolicy, chleb i wino przemieni się w ciało i krew Jezusa), przywołujące jego ostatnie spotkanie z apostołami (Ostatnia Wieczerza), gdy mówi on: “róbcie to na moją pamiątkę”. Powtarzanie tego rytuału jest – zdaniem interpretatorów kościelnych – możliwe tylko w ciele męskim.

Trzecim, jak wiadomo istotnym dla instytucji kościelnych, powodem, jest argument z tradycji. Kościół nie święci kobiet, ponieważ tak się od wielu lat przyjęło.

Szanse, aby to się zmieniło, są niewielkie, choć wiele badań wskazuje, że wielu katolików chciałoby kobiet-księży w Kościele.

W trakcie swojego pontyfikatu, Jan Paweł II podkreślał wielokrotnie, że w tym zakresie nie należy się spodziewać zmian i nawet umiarkowane debaty na ten temat gasił jako objaw braku szacunku do Kościoła Katolickiego. Polityka ta była kontynuowana przez Benedykta XVI. Latem ubiegłego roku Kościół oficjalnie potępił wpływową konferencję katolickich kobiet pod nazwą Leadership Conference of Women Religious.

Co pewien czas wśród teologów pojawiają się głosy polemiczne wobec takiego stanowiska wobec kobiet. Twierdzą oni, że z faktu, iż wszyscy apostołowie byli mężczyznami nie można wyprowadzać wniosku, że współcześni księża muszą być bezwarunkowo mężczyznami. Z tego, że apostołowie byli żydowskimi rybakami nie wynika przecież, że wszyscy księża muszą być żydowskimi rybakami. A przecież Jezus otaczał się kobietami, które pełniły ważną rolę w jego życiu.

Zmiana stanowiska Kościoła w sprawie kobiet-księży jest sprawą doktrynalną, w związku z czym trzeba się spodziewać, że ewentualna reforma będzie długotrwałym procesem. I, na pewno, wcześniej można się spodziewać chociażby zniesienia celibatu, dla którego uzasadnienie jest równie mizerne, jak i dla zakazu wyświęcania kobiet.